2011/12/29

Alain Badiou - O współczesnym obskurantyzmie

Jak nazwać te niezwykłe intelektualne konstrukcje – dzieła Darwina, Marksa i Freuda? Oni nie przynależą do nauki w ścisłym sensie słowa, nawet jeśli biologia, w tym współczesna, mieści się w darwinowskich ramach. Nie przynależą oni do filozofii, nawet jeśli dialektyka – to stare platoniczne określenie filozofii – otrzymała nowy impuls dzięki Marksowi. Oni nie zniżają się do praktyk, które oni oświecają, nawet jeśli eksperymentalne badania starają się potwierdzić Darwina, rewolucyjna polityka próbuje sprawdzić komunistyczną hipotezę Marksa, a psychoanalityczne leczenie mieści Freuda w nieustanne granice psychiatrii.

Będziemy uważać XIX wiek periodem od Wielkiej francuskiej rewolucji do Październikowej rewolucji. Wtedy ja proponuję określać te trzy genialne próby dyspozycjami myśli i mówić, że w niektórym sensie te dyspozycje określają to, że XIX wiek jest jak nowa siła wniesiona w historie wyzwolenia człowieka.

Po Darwinie ruchliwość życiowa i istnienia człowieka jako gatunku, nierozłącznie zostały oddzielone od wszelkiej religijnej transcendencji, zwrócone immanencji swoich własnych zakonów. Po Marksie historia ludzkich kolektywów wyzbywa się mgławicy opatrzności jako wszechmogącej ciemiężącej siły inercji – własności prywatnej, rodziny i państwa. Ona oddaje się we władanie swobodnej gry przeciwieństw, w której może – nawet w spięciu i niepewności – zaistnieć ustanowiona równość. Po Freudzie my rozumiemy, że nie istnieje dusza (wychowanie której zawsze jawi się jako moralizatorska), będąca w przeciwieństwie do pierwotnych pragnień, w których trwa dzieciństwo, czyniąc z nas tych, kim jesteśmy. Na odwrót, właśnie wśród tych pragnień, częstokroć seksualnych, rozgrywa się możliwa wolność podmiotu, takiego, jaki jest we władzy języka, zwięźle odtwarzająca symboliczny porządek.

Różnego pokroju „konserwatyzmy” od dawna gorliwie napadali na te trze wielkie dyspozycje. Jest to w pełni naturalne. Wiadomym jest, że nawet dziś w USA kształcące instytucje często podważają prawdziwość ewolucji przeciwstawiając jej biblijny kreacjonizm. Historia antykomunizmu praktycznie zbiega się w czasie z historią panującej ideologii wszystkich potężnych państw, gdzie króluje pod nazwą „demokracji” kapitało – parlamentaryzm. Normalizujący psychiatryczny pozytywizm, wszędzie widzący anomalie i odstępstwa, które koniecznie trzeba poprawiać chemicznym gwałtem, desperacko próbujący „udowodnić”, że psychoanaliza – to oszukaństwo.

Jednakże w ciągu całego okresu, głównym wynikiem, we Francji zwyciężało mocno wyzwalający wpływ Darwina, Marksa i Freuda na myśl i działalność – oczywiście, poprzez okrutne spory, bolesne rewizje i twórczą krytykę. Przepływ tych dyspozycji dominował na intelektualnej scenie. Konserwatyzmy zajmowali defensywne pozycje.

Od 1980-tych, kiedy zaczął się szeroki ogólnoświatowy proces normalizacji, wszelaka wyzwoleńcza lub nawet zwykła krytyczna myśl stała się przeszkodą. I właśnie od tej pory na naszych oczach jedna za drugą odbywają się próby wykorzenienia ze świadomości społecznej wszelki ślad tych wielkich dyspozycji, które dla tej celi zostały nazwane „ideologiami”, choć jawią się one właśnie racjonalną krytyką ideologicznego niewolnictwa. Niestety w rezultacie działalności kilku klik renegatów „czerwonego dziesięciolecia” (1965-1975), Francja – według Marksa, obrazowy kraj klasowej walki – okazała się w awangardzie reakcji. Tutaj rozkwitły „czarne księgi” komunizmu, psychoanalizy, progresywności oraz w koniecznym rozrachunku, wszystkiego co nie wchodzi w ramy współczesnej zasady głupoty: konsumuj, pracuj, głosuj i milcz.

Wśród tych prób, który pod płaszczykiem „współczesności” odgrzebują na wierzch liberalne śmieci 1820-tych lat, nie można nazwać najmniej odrażającymi te, które odsyłają do materializmu przyjemności, wzywając odesłać wyzwoleńczych dyspozycji, w szczególności psychoanalizę do militarnego więzieni. Imperatyw „Ciesz się!”, nie mającego najmniejszego związku z żadnym wyzwoleniem – to ten sam rozkaz podporządkowywania się, którym kontrolują nam społeczeństwa, zwanymi zachodnimi. I wszystko to po to, byśmy sami sobie zakazali organizować to, co jest naprawdę ważne – wyzwoleńczy proces kilku dostępnych prawd, na straże których stoją wielkie dyspozycje myśli.


Będziemy nazywać współczesnym obskurantyzmem wszystkie bez wyjątku formy zakłócenia i zniszczenia tej siły, która zawiera się dla dobra całego człowieczeństwa w pracach Darwina, Marksa i Freuda.

7 maja 2010 r.
Le Monde

tłumaczenie RB